Od dziś zaczynamy nasz mini-projekt, podczas którego przez tydzień co dwa dni publikować będę wywiady z osobami pracującymi w dziedzinie transportu. Na pierwszy ogień dostarczam rozmowę z Robertem, który bloguje o lotnictwie i pracuje na płycie lotniska. Miłej lektury.
Mówi się o wielu lotniczych zawodach: piloci, stewardzi, kontrolerzy ruchu. Przy nich stanowisko "ramp coordinator" wypada dość tajemniczo. Czy możesz na początku wyjaśnić, na czym polega ta praca?
Ramp Coordinator to dość szerokie pojęcie, ale też zależne od firmy, która taką osobę zatrudnia, czyli tzw. ground handlingu. W moim przypadku, czyli gdańskiego oddziału Welcome Airport Services zajmuję się ogólną koordynacją tego, co dzieje się pod samolotem, ale również, w przypadku części przewoźników, odpowiadam za przygotowanie dokumentacji odlotowej, w tym dokumentów wyważeniowych. Samolot musi przecież mieć nie tylko odpowiednio rozłożony ciężar paliwa, bagażu i pasażerów, ale również nie może przekroczyć pewnych wartości wagi podczas startu i lądowania. Nie może także mieć środka ciężkości poza określonymi limitami. Takie rzeczy muszą wiedzieć piloci przed rozpoczęciem procedury wypychania i uruchamiania silników. I właśnie takie dane im dostarczam, w postaci albo informacji o ilości pasażerów i bagażu w danej sekcji samolotu, albo wręcz od razu przeliczone dane o wadze maszyny, czy środku ciężkości w różnych fazach lotu. Taki dokument z kompletem danych to tzw. loadsheet.
Poza wyważaniem jest istota tego stanowiska, czyli praca bezpośrednio pod samolotem. Odpowiadam za poprawność załadunku, organizację serwisów (paliwa, cateringu, zaopatrzenia w wodę itd.), skoordynowanie wyjścia pasażerów z samolotu, wejścia nowych, a także upewniam się, że pracownicy obsługi płytowej (POP) mają wystarczającą ilość sprzętu pod samolotem, że są przygotowani na dany rejs, a ich koordynator (Load Master) poprawnie wykonał załadunek i samolot został poprawnie obsłużony. Na koniec na słuchawkach asystuję przy wspomnianym już wypychaniu samolotu ze stanowiska i przy uruchamianiu silników. Część linii lotniczych wymaga dodatkowo wysłania tzw. depesz lotniskowych, czyli krótkich, tekstowych informacji dla lotniska docelowego o ilości pasażerów i bagażu, czasie startu i spodziewanego lądowania, czy o osobach niepełnosprawnych na rejsie. Trochę tego jest i trzeba zmieścić się z większością tych czynności czasami w zaledwie 25 minut.
Jako rejestratorka medyczna niejednokrotnie umawiałam osoby pracujące na lotnisku na badania związane z prowadzeniem pojazdów kategorii C. Widziałam też w jednym ogłoszeniu o pracę na lotnisku, że uprawnienia do prowadzenia takich maszyn to atut kandydata. Czym zajmują się tego typu pojazdy na lotnisku?
Osoby z prawem jazdy kategorii B również mogą pracować na lotnisku (sam do takich należę) i tak naprawdę większość osób pracujących na płycie nie posiada kategorii innej niż C. Sprzęt lotniskowy, taki jak taśmociąg, czy ciągniki bagażowo-sprzętowe (zwane pieszczotliwie końmi) nie wymagają kategorii C. Takową muszą mieć pracownicy sekcji transportu, ponieważ nie tylko wypychają samoloty, ale również prowadzą autobusy z pasażerami. Również osoby kierujące ciężkim sprzętem (ładowarka kontenerów, wóz do odladzania samolotów, catering, winda dla osób niepełnosprawnych) muszą posiadać kategorię C. Mamy także wozy zaopatrujące samolot w wodę, lub usuwania nieczystości, te także należą do kierowców, więc kategoria C to raczej wymóg także na te pojazdy.
Jako koordynator po lotnisku poruszam się zwykłym, niewielkim samochodem, którego dodatkowe wyposażenie to pomarańczowy kogut, przepustka lotniskowa i mapa pola manewrowego. Poza tym nie różni się niczym od pojazdów, które jeżdżą poza terenem portu lotniczego.
Czego nauczyłeś się pracując na płycie lotniska?
Bardzo dużo. Cała praca operacyjna w lotnictwie, procedury bezpieczeństwa, przede wszystkim bezpośrednia obsługa samolotu. Pół roku pracowałem jako POP, więc podstawiałem sprzęty lotniskowe, czy układałem bagaż w luku. A na rejsie czarterowym, czy tzw. ciężkich (dla Gdańska to przykładowo Keflavik, czy większość rejsów do Norwegii) potrafią lecieć ponad dwie tony bagażu. Myślę że dzięki temu nabrałem wielkiego szacunku właśnie do tej naziemnej części lotnictwa, na tych często pomijanych chłopaków w jaskrawych kamizelkach, którzy kręcą się pod samolotem, bo jeszcze niedawno sam byłem jednym z nich.
Wiem także jak wygląda lotnictwo od kuchni. Nie jest to praca dla każdego, nawet jeśli chce zostać pilotem albo stewardem. Pracuje się w dziwnych godzinach - czasami od 5 rano, czasami do 8 rano następnego dnia. Czasem jesteś w pracy 5 godzin, a innego dnia 12. Tu nie ma reguły. Dlatego jeśli ktoś myśli o pracy w lotnictwie, to właśnie płyta, gate, albo później koordynacja operacji to dobry sposób na sprawdzenie, czy przeżyjemy na dłuższą metę wstawanie kilka dni z rzędu przed 4 rano. ;)
Gdybyś na 1 dzień musiał zmienić miejsce pracy na jakiekolwiek inne lotnisko świata, to na jakie byś postawił?
Dobre pytanie. Chciałbym spróbować jakiegoś naprawdę dużego lotniska. Może nie od razu Pekin-Daxing, czy Londyn-Heathrow, ale gdzieś, gdzie jest i spory ruch, i ciepło i ciekawe maszyny. Rozum podpowiada Abu Dhabi, Mediolan-Malpensa, albo Miami. Rozum bardziej Amman, Heraklion albo Larnaka. Jeśli chodzi o Polskę, to chętnie spróbowałbym Katowic i Olsztyna. Katowice z sentymentu, Olsztyn bo... po prostu podoba mi się architektura lotniska.
Czym się zajmowałeś, gdy zawieszono w tym roku na pewien okres loty? Wypełniałeś jakąś dokumentację, miałeś na głowie inne obowiązki, czy odpoczywałeś w domu?
W praktyce prawie dwumiesięczny stand-by. Gdyby była taka konieczność, byłem gotowy ruszyć do pracy na następny dzień. Tak się jednak nie stało, więc od 21 marca do 1 czerwca jedynie podziwiałem lotnisko na mapach Google, albo w drodze na zakupy. Oczywiście od razu po powrocie do pracy odświeżenie wiedzy, zaległe sprawy biurowe itd. Ale uczucie pierwszego od ponad dwóch miesięcy wyjścia na płytę pod zaparkowanego Wizzaira było niesamowite.
Czy są samoloty, przy których przyjemniej Ci się pracuje? A może każda maszyna ma w sobie swój własny urok?
Zdecydowanie Boeing 757. Niestety lata tylko jako cargo, w tygodniu dwa razy dziennie. Piękna maszyna, choć powoli na wymarciu, jak większość samolotów, które mają duszę. Oczywiście każdy samolot to cud techniki, ale paradoksalnie największe wrażenie robią te toporne, składane na blachowkręty i proste jak cep samoloty typu właśnie Boeing 757, MD-80, czy Airbus A300. Z nietypowych maszyn, jakie osobiście obsługiwałem, to mam jeszcze Boeinga 747-400, czyli słynnego Jumbo Jeta. Była spora okazja na kolejne perełki do portfolio w postaci finału Ligi Europy, jaki miał się odbyć w maju tego roku w Gdańsku. Przez COVID został przesunięty o rok.
Z linii lotniczych najlepiej pracuje mi się z Wizzairem. Załogi to w większości Polacy, dobrze się nam żyje (bo mają w Gdańsku bazę, więc gdyby oni nam robili pod górkę, to my byśmy robili tak samo :P ), najmniej obciążający jest natomiast SAS, który ma tzw. self-handling. Jako koordynator odpowiadam tam tylko za kontrolę załadunku i wypychanie. Resztą zajmuje się agent SASa, który pracuje na miejscu, w Gdańsku.
Daj jakieś rady osobom, które chciałyby się zatrudnić na stanowisku pracy ramp coordinator!
Nie zniechęcajcie się! Praca w lotnictwie jest wymagająca, ma swoje plusy, ale i sporo minusów. Użeranie się z pasażerami, opóźnienia, awarie samolotów, pogoda, nieludzka pora pracy... ale jeśli lotnictwo jest Waszą pasją, to warto. Koordynacja uczy kluczowej w lotnictwie odporności na stres, poznajecie procedury, pracę operacyjną od kuchni. Jeśli dacie radę, to kolejne kroki w świat lotnictwa możecie śmiało stawiać!
Jeśli jesteście zainteresowani szerszą perspektywą Roberta odnośnie pracy na płycie lotniska, to koniecznie odwiedźcie jego bloga zycienaplycie.pl!
0 komentarze: