UCIEKAJĄCA LOKOMOTYWA

By | 12:31:00 18 comments
Cześć wszystkim! :)
Chciałabym Wam opowiedzieć dzisiaj o pewnym dość ciekawym wydarzeniu. Cofniemy się o 38 lat wstecz, konkretniej mówiąc, do dnia 9 lipca 1977 roku. Jest to zajście owiane tajemnicą, a jej szczegóły ukrywane były przez władze PRL-u. Poznajcie historię jednego z najbardziej enigmatycznych wypadków w Polsce. 

Bohaterem wypadku był tzw. pociąg przyjaźni, czyli pociąg pospieszny relacji Praga-Moskwa. W ten dzień nie zapowiadało się na tak straszny precedens. Maszyna miała odjechać z opóźnieniem (przed godziną 8 rano) ze stacji Wrocław Główny. W ostatnim momencie dodatkowo zatrzymała się, aby spóźnieni podróżni mogli wsiąść. Maszynistą składu był Hieronim Stelmach, który postanowił sprawić synowi Jackowi prezent na 11 urodziny- przejażdżkę pociągiem. Chłopiec podobno bardzo się z tego cieszył.
Drugim uczestnikiem katastrofy była samotna lokomotywa ST43-268, którą prowadzili Andrzej Trela i Grzegorz Zastrożny.



Pociąg przyjaźni składał się z lokomotywy elektrycznej, wagonu restauracyjnego o nazwie WARS i 6 innych wagonów. Część z nich była polska, część radziecka. Segmenty rosyjskie znajdowały się na końcu składu. ST43-268 natomiast była luzakiem czyli samą lokomotywą, bez wagonów. Rozpędziła się ona przekraczając dopuszczalną prędkość 40 km/h, do 80 km/h. Pospieszny jechał z prędkością 100 km/h.
Maszyniści zignorowali znaki dawane przez dyspozytornię i wyruszyli w podróż po niewłaściwym torze. Żaden z pracowników nie zareagował na znaki dawane przez semafor, chorągiewką przez nastawniczą, a także trąbką przez dyżurnego ruchu. Wydawałoby się- dlaczego nie skontaktowano się przez łączność radiową jak jest teraz? Krótko mówiąc- technologia nie była jeszcze wtedy tak rozwinięta... I to była największa przeszkoda... ST43 minęła już rozjazd, także przestawienie jej było niemożliwe. Maszyny jechały wprost na siebie...


Wyobraźcie sobie maszynistów pojazdów po zorientowaniu się, że już nie ma ratunku... Stelmach w ostatniej sekundzie objął syna, ponieważ chciał go ochronić własnym ciałem... I taki widok zastały później służby... Luzak pod wpływem uderzenia został odrzucony na 40 m od miejsca wypadku, a następnie spłonął. Pomyślcie, jaka siła musiała działać, skoro ważył aż 118 ton... Mężczyźni tam znajdujący się zginęli. Elektrowóz został zmiażdżony. Wagon restauracyjny był tak zniszczony, że nie można było rozpoznać kształtu. Został z niego tylko złom. Ojciec i syn nie przeżyli. Wg. oficjalnych źródeł zmarło 11 osób, a 15 zostało rannych. 


O ironio- radzieckie wagony były prawie nienaruszone ze względu na to, że były ostatnimi, a ponadto, miały mocniejszą konstrukcję niż nasze. Świadkowie wydarzenia opowiadali, że widzieli porozbijane wagony, porozrzucane szczątki ludzkie, a także słyszeli jęki. Na miejsce przybyła milicja, Straż Pożarna i Straż Ochrony Kolei. Dodatkowo, na ratunek ruszyła karetka pogotowia, która... po drodze się popsuła... Aż mi wstyd za rodaków w takich chwilach...
Władza ludowa postanowiła zataić tę sprawę, ponieważ nie chciała dodatkowego rozgłosu. W grudniu tego samego roku umorzono śledztwo. Szczerze mówiąc, do teraz nikt nie zna konkretnych przyczyn katastrofy. Dlaczego maszyniści nie zwrócili uwagi na sygnały, które były widoczne także przez innych pracowników kolei? Podejrzewano chęć popełnienia samobójstwa czy spisek pracowników, ale to tylko i wyłącznie domysły.
A co Wy uważacie o całym zajściu? Przyczyn może być naprawdę wiele, ale czy zwykła nieuwaga może być jedną z nich?

A jeśli chcecie się ze mną skontaktować, to tak jak zawsze umieszczam swój e-mail: be_cuteee@wp.pl


Z czego korzystałam tworząc notkę:
"Uciekająca lokomotywa"-film dokumentalny
http://pawelskiersinis.pl/ostatnie-urodziny-katastrofa-1977/
http://zawidawie.info/artykuly/katastrofa-kolejowa-pod-psim-polem
Nowszy post Starszy post Strona główna

18 komentarzy:

  1. Ciekawy temat. Jednak myślałem że jest bardziej skomplikowany :P
    Staraj się czasem sprawdzać słowa jak wklepiesz pojawiły się chyba 2-3 literówki ;)
    Czekam na kolejne ciekawe posty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie piszesz, ale rzeczywiście jest parę baboli. ;) Zostaję na dłużej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wow widać że trakrujesz tego bloga na poważnie, bradzo pracochłonne i fajne, posty u cb nie są nudne! http://thesandie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Malutka uwaga - w nagłówkach nie masz polskich liter w czcionce, którą wybrałaś :-(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zauważyłam, czas zmienić, a szkoda, bo mi się podobała, ahaha. :D

      Usuń
    2. Inna rzecz, jeśli możesz, odezwij się do mnie na meila, ja Twojego nie mogę znaleźć, a mam sprawę ;-).

      Usuń
  5. Bardzo fajnie piszesz, potrafisz zainteresować, naprawdę :-) Literówki to nic, każdemu się zdarza, ważne, że o nich wiesz i starasz się poprawiać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale literówki już dawno poprawiłam, chociaż nigdy mi się nie zdarzały. :D Ale i tak dziękuję za uwagę :D I za opinię również. :)

      Usuń
  6. Zainteresowałaś mnie tym tematem! Muszę przyznać, że pociąg miał genialną nazwę. W dzisiejszych czasach mógłby powstać taki pociąg przyjaźni, który woziłby przyjaciół, albo lepiej - samotnicy zbieraliby się w Nim, żeby podczas podróży spotkać kompana dalszej wycieczki. ;D
    No cóż, Polska taki kraj, a ZSRR to już w ogóle - uwielbia tuszować różne rzeczy. W tym wypadku nie mogło być inaczej. Skoro ojciec zabrał syna w taką podróż to na pewno nie chciał dopuścić do tragedii. Myślę, że tamten pociąg był winny i zignorował znaki. Chociaż maszynista pociągu przyjaźni mógł w danej chwili zajmować się synem i przegapić znaki... Jak mówisz - hipotez jest dużo, a my możemy tylko gdybać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł z tym pociągiem, chociaż przez pryzmat historii, nie miałby pewnie zbyt pozytywnych opinii.

      Usuń
    2. Tyle, że niestety (w tym wypadku stety :)) wiele osób nie zna polskiej historii... A no kurde, podkreślam, że szkoda, bo jest bardzo interesująca!

      Co do autostopowania - jeśli mam podróż zaplanowaną od A do Z też wolę pociągi. Przynajmniej wiem (no teoretycznie, bo lubią się psuć :D), że zdążę na czas. A autostopowanie ratowało mnie kilka razy, kiedy nie miałam jak wrócić ze szkoły - 6km, a autobus jedzie jeden i to o 15.00 ehh. No i marzy mi się, ale to już tylko z kompanem wielka podróż w nieznane! Właśnie autostopem, gdzieś za granicę przy dobrych wiatrach. No, ale to może za rok, po maturze. :)

      Usuń
    3. Dokładnie, więc dziwię się, dlaczego jest omijana... Skoro u nas w Polsce działo się tyle ciekawych wydarzeń.
      Wspaniałe plany. :) Życzę powodzenia.

      Usuń
  7. znasz ten film? https://youtu.be/LE5RWTxRyws bardzo fajny i w temacie posta.

    OdpowiedzUsuń