NA CZTERECH KÓŁKACH Z KANGURAMI

By | 19:33:00 4 comments
Samochód jest bardzo ważnym elementem w życiu każdego szanującego się Australijczyka. Jest to spowodowane dużymi odległościami między niezbędnymi dla nich punktami, a także stosunkowo niskimi cenami paliwa. 1 litr takowej substancji kosztuje około 1.5 $. Co wyjechało na ulice krainy kangurów po wprowadzeniu pierwszego pojazdu- traktora parowego? Jakie marki wiodły prym podczas ciągłego unowocześniania maszyn transportu drogowego na przestrzeni lat?


Pierwsze kroki w przemyśle 
Australijska branża motoryzacyjna starała się być niezależna od innych państw. Koniec końców jednak, podjęła ścisłą współpracę z Amerykanami, a jej wpływy widoczne są po wprowadzeniu wielu marek z tamtego kraju.
Tak jak wspomniałam na wstępie- pierwszą maszyną uliczną był traktor parowy. Pojawił się on na drogach Nowej Południowej Walii jako eksperymentalna konstrukcja. Był to rok 1855, także prace nad budowaniem nowych środków transportu prowadzone były dosyć wcześnie. Prekursorem aut z silnikiem spalinowym na tym kontynencie był De Dion- nie australijski, lecz francuski pomysł i to nie na czterech, a na trzech kołach. Został on sprowadzony z Europy w roku 1896. Importowano również produkcje amerykańskie, a później- brytyjskie.

A gdzie w tym wszystkim miejsce na wspieranie rodzinnej gospodarki? Pierwsze próby stworzenia swoich maszyn ograniczały się wyłącznie do tworzenia pojazdów parowych, które jednak zadowalały mieszkańców. Ich twórcami byli Herbert Thomson (który później zajął się produkcją seryjną środków z silnikiem na parę) oraz David Shearer. Debiut samochodu z silnikiem benzynowym nastąpił w roku 1901 i posiadał on umieszczony z tyłu silnik Benza. Został on zbudowany przez pułkownika Tarranta. Następnym krokiem konstruktora, po wypuszczeniu większej ilości aut, był import maszyn Forda. Prawdziwa seryjna produkcja ruszyła pod hasłem marki Australian Six, o której więcej za moment.

Na jakich trasach poruszały się samochody? Do II wojny światowej dbano o "naturalność" w infrastrukturze- jedyne utwardzone nawierzchnie to drogi dojazdowe do większych miast. Na prowincjach istniały dobrze przejezdne trasy "polne". Powierzchnie asfaltowe i betonowe zaczęły pojawiać się w wielu innych miejscach dopiero po zakończeniu konfliktu zbrojnego.


Marki rodzinne i zagraniczne
Jakie przedsiębiorstwa oferowały sprzedaż samochodów na terenie Australii? Na samym początku warto wspomnieć o Australis Motors, który tworzył w latach 1897- 1907. Przez 2 lata wyprodukował kilka trójkołowych aut, De Diona, o których wspominałam wcześniej. Miały one wbudowane jednocylindrowe silniki. Na konto spółki można również wliczyć dwucylindrowe pojazdy, ale bez szaleństw- były to pojedyncze sztuki.

Australian Six była kolejną marką, jednak niezbyt szczęśliwą. Założyciel, tworząc swoje maszyny, importował początkowo sześciocylindrowe silniki wprost z USA. Następnie sam postanowił zająć się ich produkcją. Jego samochody niestety posiadały wiele wad, a to sprawiło, że szybko zniknął z rynku.

motor.history.sa.gov.au

Piąty kontynent słynie również z marki Holden, założonej w 1886 roku. Usytuowany w Adelaide, początkowo tworzył nadwozia do brytyjskich i amerykańskich środków transportu drogowego. Jako marka samochodowa, zadebiutował jednak w roku 1948 tworząc sześciocylindrowce. Po kilku latach, jego maszyny były eksportowane do Nowej Zelandii, Afryki i Azji. Do 1981 roku, Holden wiódł prym w Australii i wraz z Fordem podbijali rynek.

W 1973 roku, system gospodarczy przywitał kolejnego przedsiębiorcę o nazwie Illinga. Jego założyciele- Daryl Davies i Tony Farrel, docelowo mieli produkować samochody sportowe, a silnikiem tych aut miał być V8 Leylanda. Czy udało im się to osiągnąć? Po części owszem! Ograniczenie dostaw i problemy ekonomiczne sprawiły, że w historii motoryzacji pojawiły się tylko 2 unikatowe egzemplarze.

Illinga AF2
collections.museumvictoria.com.au

Piąta spółka z krainy kangurów, tym razem usytuowana w Melbourne, to Hartnett Motor Copmany. Produkcja tego przedsiębiorstwa ogranicza się do 120 aut, a przyczyną tak skromnego zaplecza były jak zawsze- pieniądze.

Lewis Cycle Works w Adelaide to inne przedsiębiorstwo, które przez 2 lata pracowało nad samochodami z jednocylindrowym silnikiem i umieszczonym z tyłu chłodzonym powietrzem. Przy tworzeniu lewisa nie korzystano z importowanych części, także jest to pierwszy, w całości australijski projekt auta benzynowego.

Oprócz tych głównych przedsiębiorstw, na rynku motoryzacyjnym pojawiły się zagraniczne firmy, takie jak: Renault, Toyota, Volkswagen czy Nissan.

40 aut na 100 Australijczyków
Podczas, gdy np. w Wielkiej Brytanii, przedsiębiorstwa samochodowe nie rozwijały się szybko, to w Australii, dziedzina ta pięła się gwałtownie w górę. Samochody osobowe już wtedy stały się rozchwytywanym "towarem". W Melbourne, w 1901 roku, odbyło się pierwsze spotkanie automoblilistów. Natomiast rok później, założono Automobile Club of Sydney.

W Australii Zachodniej przyrost aut wynosił aż 278%. W 1963 roku, 31 pojazdów wypadało na 100 Australijczyków, ale już w 1982 roku- 40. Sumując, można zauważyć, że w 1982 roku, na kontynencie, właścicieli miało aż 3,6 miliona aut. Dla porównania, niedługo przed wybuchem II wojny światowej, obsługiwane było 600 000 maszyn. Dzięki tym statystykom, Australia uplasowała się na 4 miejscu światowej listy przemysłu motoryzacyjnego, a to właśnie krajowe przedsiębiorstwa zapełniają w głównej mierze rynek. 


Źródło:
Wielka encyklopedia samochodów- Linz, Schrader
Nowszy post Starszy post Strona główna

4 komentarze:

  1. ciekawy post o Australijskiej motoryzacji, w sumie dobry temat na jakiś dokument, mam już jakieś wyobrażenie dzięki Tobie jak na przestrzeni lat rozwijał się rynek samochodów na tym kontynencie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd się przyznać lecz moim takim małym australijskim marzeniem w tej dziedzinie jest Holden Commondore Wagon SS - kit, że to jest prawie to samo co Carprice lecz to nie to - trochę Opel (przez długi czas bazowały na Omedze, a wcześniej na Rekordzie i Senatorze - był taki i Senator B wygląda jak przerośnięta Omega coś jak Astra H wersji hatchback i Signum) zatem Holden jest trochę mało ciekawy (o ile się przyjmuje jako mutacje Opla - w rzeczywistości tak nie jest i jest o niebo ciekawiej), a Fordem Falconem (co raczej jest do odstrzału w 2016, a Falcona Ute da się zaimputować Forda F150 - podobna klasa samochodu, a Falcona Taurusem - przecież szukamy w USA, a nie w Europie gdzie gama się kończy na Mondeo, a Opla na Insignii ).

    Te modele z punktu widzenia entuzjasty są fajne, a pod względem ekonomii to mogą być lekko nieopłacalne lecz GM trzyma Holdena Commondore, a Falcon (jastrząb) leci do krainy wiecznych baków i nie będzie dłużej robiony, bo coraz to mniej staje się opłacalne robienie dla tak małego rynku jakim jest Australia mimo jego zamożności (to nie są jeszcze lata 80. czy 90. gdy wystarczyło trochę przypudrować coś z Europy czy z USA i mamy kolejną generację - a klienci polecą do salonów teraz nawet nie ma pędu do robienia prawka, a sprawa VW każe się zastanawiać nad każdą wydawaną złotówką na samochód, bo jak co transport publiczny ma zasadniczą zaletę - odpadają OC, przeglądy, części i paliwo, a o parkingu nie wspominając i mandacikach - lecz ma wady - nieatrakcyjny rozkład jazdy w pewne strony (u mnie jest tego mrowie), dłuższe czasy przejazdów jeśli w międzyszczycie, czasami żenująca oferta taryfowa i taborowa).

    Zatem co zrobić jedynie o tym pamiętać i myśleć co przyniesie jutro, bo to może zmienić świat na lepsze.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden wstyd! :D
      Pod względem ekonomii się z Tobą zgadzam, ale wiesz jak to jest- producenci starali się wtłoczyć coś nowego na rynek, więc eksperymentowali.
      No i w sumie transport publiczny wychodzi na dłuższą metę taniej, jednak trzeba przypłacić komfortem, a raczej jego brakiem. Z drugiej strony- czym jest dla miłośnika komunikacji miejskiej długa podróż do szkoły/ pracy etc :D

      Usuń
  3. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń