Okazuje się, że międzynarodowe floty nie dysponują wyłącznie kontenerowcami, liniowcami, czy tankowcami. Mogą one wpisać w swe zasoby różnego rodzaju statki: więzienia, zebry, a także morskie cienie. W końcu- dlaczego nie wykorzystać by wodnego świata maksymalnie? Poznajcie 5 statków, których zastosowanie, bądź też wygląd odbiegają od powszechnie znanych jednostek!
#1 Więzienie Vernon C. Bain
Lata 80. i 90. XX wieku zasłynęły w historii Nowego Jorku jako niezwykle obfite w różnego rodzaju przestępstwa. Wciąż rosnąca ilość kryminalistów sprawiała, że okoliczne więzienia przeludniały się dzień za dniem. Niewątpliwie- winnych należy ukarać, ale... jak to zrobić, jeśli na ziemi brakuje miejsca?
Ta właśnie idea była motywem zbudowania 25 lat temu wodnego więzienia o nazwie Vernon C. Bain. Stworzony za 161 milionów dolarów w Nowym Orleanie, jest obecnie zacumowany we wcześniej wspominanym Nowym Jorku. Wrażenia nie robi wyłącznie pełniona przez statek funkcja, lecz także jego rozmiary. Umożliwiły mu bowiem uplasować się w księdze rekordów Guinnessa jako największe na świecie więzienie operacyjne. Jest on długi na 190 metrów i szeroki na 38 metrów.
Na jego pokładzie znajduje się ponad 100 celi, dzięki którym można ulokować około 800 przestępców. Mimo swego specyficznego położenia, Vernon C. Bain nie należy do czołówki najstraszniejszych więzień na świecie, a co za tym idzie, przyłapani na gorącym uczynku obywatele mają możliwość korzystania z siłowni, sal gimnastycznych, a także biblioteki.
Wydawałoby się, że wszechobecna woda odstraszy potencjalnych uciekinierów, jednak nic bardziej mylnego. Pierwszą próbę samowolnego opuszczenia pokładu zanotowano już rok po otwarciu więzienia. Chyba ów Pan niezbyt przepadał za statkami...
źródło zdjęć |
#2 Ocean Odyssey
Ocean Odyssey na pierwszy rzut oka wydaje się być najzwyczajniejszą platformą wiertniczą. Jednak po przejściu kilku metamorfoz, stała się obiektem wysoce interesującym. Gdy 35 lat temu została zwodowana pod nazwą Ocean Ranger II, pokładano w niej spore nadzieje. Była przecież odporna na różnego rodzaju ekstremalne warunki- od silnych wiatrów, po sięgające kilkudziesięciu stopni na minusie temperatury.
Ale Titanic też sprawiał wrażenie niezniszczalnego. I w roku, w którym platforma pierwszy raz wypłynęła na wodę, poddała się ogromnemu sztormowi na terenie Nowej Fundlandii. Naprawa obiektu zakończyła się nadaniem nowej nazwy- obecnie znanej Ocean Odyssey. Jesienią 1988 roku doszło niestety do poważniejszej katastrofy, która prócz zniszczenia platformy, odebrała życie jednemu z pracowników. Wydawałoby się, iż ów wybuch na Morzu Północnym zakończył karierę Ocean Odyssey- została ona odstawiona do basenu portowego, gdzie powoli pokrywała się rdzą i po cichu, nikomu nie zawadzając, odchodziła z tego świata.
Nie bez powodu jednak mówi się, że każdy koniec, to początek czegoś nowego, bardziej ekscytującego! Czasami wystarczy być po prostu zauważonym przez kogoś wpływowego. I taki też los napotkał Ocean Odyssey. Pozostawiony w dokach, zainteresował zarząd Boeinga, który postanowił go ponownie wyremontować. Po co? By od teraz służyć jako platforma dla wyruszających w przestrzeń statków kosmicznych! Co uległo zmianie? Przede wszystkim pozbyto się zbędnych urządzeń wiertniczych, a zastąpiono je klimatyzowanymi hangarami. Jest ona również miejscem konserwacji, napraw i tankowania startujących rakiet, a na jej przestrzeni może znajdować się niemalże 70 osób.
Nie jest ona pozostawiona sama sobie- współpracuje ona u wybrzeży Long Beach (czyli tak jak poprzednik- w USA) ze statkiem kontrolnym Sea Launch Commander.
Nie bez powodu jednak mówi się, że każdy koniec, to początek czegoś nowego, bardziej ekscytującego! Czasami wystarczy być po prostu zauważonym przez kogoś wpływowego. I taki też los napotkał Ocean Odyssey. Pozostawiony w dokach, zainteresował zarząd Boeinga, który postanowił go ponownie wyremontować. Po co? By od teraz służyć jako platforma dla wyruszających w przestrzeń statków kosmicznych! Co uległo zmianie? Przede wszystkim pozbyto się zbędnych urządzeń wiertniczych, a zastąpiono je klimatyzowanymi hangarami. Jest ona również miejscem konserwacji, napraw i tankowania startujących rakiet, a na jej przestrzeni może znajdować się niemalże 70 osób.
Nie jest ona pozostawiona sama sobie- współpracuje ona u wybrzeży Long Beach (czyli tak jak poprzednik- w USA) ze statkiem kontrolnym Sea Launch Commander.
Źródło zdjęć: Sea Launch |
#3 Sea Shadow
Z reguły to właśnie eksperymenty płodzą najoryginalniejsze projekty. I z taką sytuacją mamy teraz do czynienia. Gdy Ocean Odyssey wypływał w swój dziewiczy rejs, w hangarach Lockheed Martin rozpoczęto budowę pewnej jednostki doświadczalnej. Co nie oznacza, że świat się o tym dowiedział- przedsięwzięcie ukrywane było przez 11 lat! Tym samym zatajono wiele istotnych danych- nie możemy nawet określić konkretnie kosztów budowy statku. A wahają się one w granicach 50 -295 mln dolarów. Bądź co bądź, fundusze są potężne- czy warto było je w tym celu przeznaczyć?
Sea Shadow miał za zadanie sprawdzić wiele z ówcześnie dostępnych technologii. Element wyróżniający go spośród flot innych państw i organizacji to bez wątpienia kadłub. To on przyczynił się do wyższych kosztów budowy- wymagał bowiem specjalnej konserwacji i dodatkowego systemu kontrolującego zanurzenie jednostki. Nie jest to jednak rónoznaczne z brakiem zalet- najważniejszą z nich jest ważna w żegludze stabilność w przypadku napotkania silnego sztormu. Przedstawiony został oficjalnie w roku 1993, czyli w momencie rozpoczęcia prób wypłynięcia w szpony otwartych zbiorników wodnych. A mógł poruszać się na nich z prędkością 14 węzłów (26 km/h).
Długi na 50 metrów statek pomieścił 10 osób z załogi. Mimo to, na jego pokładzie znajdowała się zazwyczaj czwórka marynarzy. Próby zakończono w roku 2006 i co? Właściwie to nic szczególnego. Po fazie testów niezbyt było wiadomo co zrobić z taką kupą żelastwa. US Navy jako jeden z eksploatatorów jednostki postanowił sprzedać go do któregoś z muzeum. I szczerze powiedziawszy- jestem w szoku, bowiem żadna z placówek nie była zainteresowana jego kupnem! Historia Sea Shadow nie kończy się tak szczęśliwie jak Ocean Odyssey- 6 lat później został zezłomowany i sprzedany na aukcji stoczni Bay Ship za zabawną kwotę... 2,5 mln dolarów.
Długi na 50 metrów statek pomieścił 10 osób z załogi. Mimo to, na jego pokładzie znajdowała się zazwyczaj czwórka marynarzy. Próby zakończono w roku 2006 i co? Właściwie to nic szczególnego. Po fazie testów niezbyt było wiadomo co zrobić z taką kupą żelastwa. US Navy jako jeden z eksploatatorów jednostki postanowił sprzedać go do któregoś z muzeum. I szczerze powiedziawszy- jestem w szoku, bowiem żadna z placówek nie była zainteresowana jego kupnem! Historia Sea Shadow nie kończy się tak szczęśliwie jak Ocean Odyssey- 6 lat później został zezłomowany i sprzedany na aukcji stoczni Bay Ship za zabawną kwotę... 2,5 mln dolarów.
Źródło zdjęć: UN Navy |
#4 TIV MPI Resolution
Sześcionogi TIV MPI Resolution pomaga w instalacji turbin wiatrowych. Dlaczego statek z nogami? Bo najzwyczajniej w świecie zapewniają one stabilność platformy w czasie pracy. Obniżają się one, tak by dotknął dna, gdy TIV otrzymuje nowe zlecenie, lecz po jego wykonaniu, statek ponownie podnosi się na "kończynach" przygotowując się do powtórzenia cyklu. Na raz, może on zainstalować 10 turbin wiatrowych. Pomaga mu w tym celu podnośnik hydrauliczny, który unosi przyłączane urządzenie na wysokość od 3 do 46 m.
Ukończenie TIV MPI Resolution sprawiło jednak pewne problemy. Data jego dostarczenia była wciąż przekładana, a budżet dawno przekroczył nałożony limit. I to o 10,000,000 funtów. Po roku prac udało się dostarczyć statek z Qinhuangdo do Falmouth w przeciągu 66 dni. TIV pomagał chociażby przy tworzeniu Farmy Wiatrowej Robin Rigg u wybrzeży Szkocji.
Pierwsze wcielenie pasiastych statków było dość ryzykowne. Postawiła na nie jednak Wielka Brytania i Ameryka Północna. Po zakończeniu 1 światowego konfliktu zbrojnego, postanowiono określić, czy włączenie takich okrętów do floty ma sens. Przeprowadzenie kalkulacji nie dało jednoznacznych wyników- z jednej strony okazało się, że statki zebry atakowane były częściej, niż zwykłe. Ale z drugiej... zdecydowanie rzadziej były one zatapiane i niszczone przez nieprzyjaciół. Dlatego też koncepcja oparta na pokrywaniu statków pasami została porzucona.
Może i takie jednostki morskie niezbyt zafascynowały wojskowość, za to stały się obiektem zainteresowań artystów! Pablo Picasso nawet śmiało stwierdził, że to właśnie kubiści podsunęli Wilkinsonowi ideę czarno- białego barwienia statków.
Z czego korzystałam tworząc artykuł:
Ukończenie TIV MPI Resolution sprawiło jednak pewne problemy. Data jego dostarczenia była wciąż przekładana, a budżet dawno przekroczył nałożony limit. I to o 10,000,000 funtów. Po roku prac udało się dostarczyć statek z Qinhuangdo do Falmouth w przeciągu 66 dni. TIV pomagał chociażby przy tworzeniu Farmy Wiatrowej Robin Rigg u wybrzeży Szkocji.
Źródło zdjęć: mpi-offshore.com |
#5 Statki - zebry
Jak najlepiej zakamuflować statek? To proste! Wystarczy pomalować go na czarno- białe pasy. Hmm, nie? A to dziwne, bowiem z takim przeświadczeniem żyli naukowcy w czasie trwania obu wojen światowych. Zdawano sobie sprawę z tego, że statek mimo wszystko będzie widoczny, lecz podczas konfliktów zbrojnych nie będzie można konkretnie określić jego typu, bandery i miejsca do którego zmierza. Ponadto, pasy miały pozwalać na rozmycie konturów pojazdów morskich. I właśnie to miało zdezorientować wroga. W taki sposób wyjaśniał geniusz projektu sam twórca- Norman Wilkinson. Pierwsze wcielenie pasiastych statków było dość ryzykowne. Postawiła na nie jednak Wielka Brytania i Ameryka Północna. Po zakończeniu 1 światowego konfliktu zbrojnego, postanowiono określić, czy włączenie takich okrętów do floty ma sens. Przeprowadzenie kalkulacji nie dało jednoznacznych wyników- z jednej strony okazało się, że statki zebry atakowane były częściej, niż zwykłe. Ale z drugiej... zdecydowanie rzadziej były one zatapiane i niszczone przez nieprzyjaciół. Dlatego też koncepcja oparta na pokrywaniu statków pasami została porzucona.
Może i takie jednostki morskie niezbyt zafascynowały wojskowość, za to stały się obiektem zainteresowań artystów! Pablo Picasso nawet śmiało stwierdził, że to właśnie kubiści podsunęli Wilkinsonowi ideę czarno- białego barwienia statków.
Po lewej stronie- przykład statku zebry, po prawej- obraz autorstwa Burnella Poola z 1918 roku |
Z czego korzystałam tworząc artykuł:
www.mpi-offshore.com
www1.nyc.gov/site/doc/index.page
www.navy.mil
"Popular Science- Fighting the U-Boat with Paint"
www1.nyc.gov/site/doc/index.page
www.navy.mil
"Popular Science- Fighting the U-Boat with Paint"
0 komentarze: