Poranek jak każdy jeden. Zakładasz przyzwoite ubrania, jesz w biegu śniadanie i jedziesz do pracy. Pokonujesz tę trasę codziennie. Docierasz. Popychasz drzwi biurowca zastanawiając się, w jaki sposób przedłużyć słodkie lenistwo. Jednak gdy widzisz, że szef wychodzi Ci na powitanie, czujesz, że ten dzień nie będzie jak pozostałe. Słyszysz z jego ust, że na Twoje miejsce sprowadzono robota i już nigdy więcej nie jesteś potrzebny firmie. Możesz wracać. Oto, jak NIE przebiega wdrażanie sztucznej inteligencji na rynek.
Samochody nie od razu stały się tak popularnym środkiem lokomocji. Choć dziś udoskonalane i dopieszczane na wszelkie sposoby, na początku swojej historii były uważane za intruzów. Intruzów, których należy zlikwidować. Dlatego też społeczeństwo bez skrupułów rzucało kamieniami w nadjeżdżające auta, a na drogach pozostawiano szkło.
Bano się czegoś, co jest głośniejsze od bryczki ciągniętej przez konia. Ludzie obawiali się wyściubić nosa na ulice, bo pierwsi kierowcy... urządzali sobie wyścigi motoryzacyjne w centrum miasta. Poza tym uważano, że pył, który wzniecały auta pokonując wyznaczoną trasę, jest niebezpieczny dla człowieka. Samochody nie miały przyszłości. Podejście ludzi zmieniło się diametralnie, nieprawdaż?
Gdyby nie samochody, wielu ludzi nie mogłoby dojeżdżać z mniejszych miejscowości do pracy bądź szkoły. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do czterech kółek, że niejednokrotnie powiedzieliśmy do niezmotoryzowanego bliźniego albo sami usłyszeliśmy: jakim cudem radzisz sobie bez auta?
Dziś świadczą usługę od drzwi do drzwi. Pozwalają spotykać się zakochanym mieszkającym daleko od siebie. Stanowią cudowną, wciągającą na lata, pasję. Tylko w czerwcu 2019 roku zarejestrowano w Polsce 161 535 pojazdów. Nowych praw jazdy wydaje się miliony. Liczby udowadniają potęgę maszyn na czterech kółkach.
Aby ktokolwiek chciał korzystać z dobroci pociągów, trzeba było prowadzić wiele akcji promujących ten środek transportu. Dziś stały się m.in. nieodłącznym elementem życia wielu studentów. UTK podaje, że w 2018 roku w ramach przewozów kolejami w naszym państwie przetransportowano 310 mln pasażerów.
Dziś z taką niechęcią podchodzi się do wielu technologii, chociażby do samochodów elektrycznych. Nieprzychylnym okiem spogląda się również na roboty, na które trwa niekończąca się nagonka. W tym artykule nie chcę się skupiać na aspektach związanych z tym, czy roboty przejmą władzę nad ludźmi i dlaczego nie powinniśmy się ich bać. Omówimy rolę robotów w branży TSL, zmieniający się rynek zatrudnienia i to, jak będzie wyglądać praca u boku robota. Powalczymy też z kilkoma mitami oraz przedstawię, jaka jest szansa, że roboty zastąpią pracowników zajmujących się transportem.
Wielu ludzi nie jest świadomych tego, że owoce robotyki już kroczą obok nas. I wcale nie są tak niebezpieczne, jakby się wydawało. Dodatkowo nie zawsze przyjmują taką formę, jaką oglądamy w filmach sci-fi. Problemem jest tu uogólnianie. Już samo wyrażenie: sprawdź, czy roboty zabiorą ci pracę, jest dość okrojone i clickbaitowe. Bo jakiego okresu to dotyczy? Czy wszyscy staną się bezrobotnymi? A może tylko pewna część zatrudnionych? Jak wspomniałam we wstępie, to nie jest tak, że przychodzisz pewnego dnia do pracy, a tam przy Twoim biurku zasiada zadowolony z życia robot.
Prosty przykład? Samoobsługowe kasy w marketach. Pozwalają one rozładować kolejki do kas obsługiwanych przez ludzi. I wciąż potrzebują pomocy człowieka np. podczas weryfikacji wieku bądź zwykłej blokady. Dlatego też czuwają nad nimi asystenci. Wystarczy spojrzeć również na kioski samoobsługowe w fast foodach typu McDonald's i KFC. Pracują tam zarówno maszyny, jak i ludzie. A jak ma się robotyka do logistyki? Wyobraźcie sobie ogromne magazyny obsługiwane tylko przez człowieka. Bez maszyn, bez pojazdów automatycznych.
Człowiek od zawsze stara się ułatwić realizowane zadania zgodnie z dewizą pracuj mądrze, nie ciężko. Przyjrzyjmy się pracy, jaką wykonują rolnicy. Rolnictwo jest jedną z dziedzin, gdzie widać znaczną różnicę między sposobem jej okiełznania kiedyś, a dziś. Niegdyś nie było dojarek, traktorów, kombajnów, siewników. Dziś jest ona zmechanizowana, rolnicy nie muszą pracować w takim pocie czoła jak kilkadziesiąt lat temu.
Choć często mówi się, że roboty w pracy to rewolucja, należy uważać na to słowo. Ciężko nazwać coś takiego rewolucją, bo maszyny nie zastąpią człowieka w przeciągu dnia, miesiąca, roku, 5 lat. To proces stopniowy. Zapotrzebowanie na rynku zatrudnienia zawsze zmieniało się bardzo powoli. Dlatego scenariusz niczym z filmu katastroficznego raczej się nie sprawdzi.
Wiele lat temu bardzo przyszłościowe było zatrudnienie się np. w handlu. Opłacalne było również oferowanie różnych usług, chociażby szewskich. Ale zmieniający się świat weryfikuje pracowników na nowo. Tworzy kolejne miejsca zatrudnienia. Dziś coraz popularniejsze stają się zawody, których niegdyś nie było bądź były ale uważano je za niszowe i pracowało w nich niewielu specjalistów. Przykład? Informatycy, programiści, robotycy, inżynierowie wszelkiej maści. Ale zaraz... czyżby roboty tworzyły nowe miejsca pracy?
Podczas dzielenia się obawami, zapomina się o jednej ważnej rzeczy: ktoś musi konstruować roboty. Projektować je. Konserwować. Mieć nad nimi kontrolę. Wprowadzać nowe, rewolucyjne idee. Stanowiska pracy zajmowane przez roboty niekoniecznie znikają. Po prostu ewoluują. Zmieniają się na wygodniejsze i bezpieczniejsze. Zauważcie, że zautomatyzowani pracownicy zabrali nam sprzed nosa zajęcia, które dla nas były zbyt trudne, zbyt niebezpieczne, zbyt męczące, a nawet i monotonne. Łatwiej jest naprawić robota, niż człowieka. Ale pewnie nie chcecie, żebym tylko mówiła. Chcecie liczb, które potwierdzą moje słowa.
Międzynarodowa Federacja Robotyki podała, że w latach 2008-2011 w sektorze elektroniki powstało 80 tys. nowych miejsc pracy w związku z rozwojem robotyzacji.
Ok Weroniko, ale wciąż ktoś może stracić pracę. Można byłoby mi to zarzucić, gdyby nie to, że to nie pierwsza taka sytuacja w historii. Uważa się, że silnik parowy to jeden z największych wynalazków ludzkości. Ale czy jego powstanie nie zmieniło rynku zatrudnienia? Silnik ten wypierał powoli konie, którym tak bardzo ufano. Przez to coraz bardziej malało zapotrzebowanie choćby na kowali, którzy dbali o podkowy dla koni. Ale czy kowale "wymarli" w przeciągu chwili?
Na temat robotów w pracy powstała cała masa powielanych mitów. Wiele z nich wynika wyłącznie z niedokładnego poznania tematu!
Ciężko powiedzieć, że ludzie będą wybierać kontakt z innym człowiekiem, bo to kwestia mocno indywidualna. Część z pewnością będzie szukać miejsc obsługiwanych przez żywą istotę ale wystarczy spojrzeć na popularność wyżej wspomnianych kiosków samoobsługowych w fast foodach.
Prosty przykład? Samoobsługowe kasy w marketach. Pozwalają one rozładować kolejki do kas obsługiwanych przez ludzi. I wciąż potrzebują pomocy człowieka np. podczas weryfikacji wieku bądź zwykłej blokady. Dlatego też czuwają nad nimi asystenci. Wystarczy spojrzeć również na kioski samoobsługowe w fast foodach typu McDonald's i KFC. Pracują tam zarówno maszyny, jak i ludzie. A jak ma się robotyka do logistyki? Wyobraźcie sobie ogromne magazyny obsługiwane tylko przez człowieka. Bez maszyn, bez pojazdów automatycznych.
Człowiek od zawsze stara się ułatwić realizowane zadania zgodnie z dewizą pracuj mądrze, nie ciężko. Przyjrzyjmy się pracy, jaką wykonują rolnicy. Rolnictwo jest jedną z dziedzin, gdzie widać znaczną różnicę między sposobem jej okiełznania kiedyś, a dziś. Niegdyś nie było dojarek, traktorów, kombajnów, siewników. Dziś jest ona zmechanizowana, rolnicy nie muszą pracować w takim pocie czoła jak kilkadziesiąt lat temu.
Choć często mówi się, że roboty w pracy to rewolucja, należy uważać na to słowo. Ciężko nazwać coś takiego rewolucją, bo maszyny nie zastąpią człowieka w przeciągu dnia, miesiąca, roku, 5 lat. To proces stopniowy. Zapotrzebowanie na rynku zatrudnienia zawsze zmieniało się bardzo powoli. Dlatego scenariusz niczym z filmu katastroficznego raczej się nie sprawdzi.
Wiele lat temu bardzo przyszłościowe było zatrudnienie się np. w handlu. Opłacalne było również oferowanie różnych usług, chociażby szewskich. Ale zmieniający się świat weryfikuje pracowników na nowo. Tworzy kolejne miejsca zatrudnienia. Dziś coraz popularniejsze stają się zawody, których niegdyś nie było bądź były ale uważano je za niszowe i pracowało w nich niewielu specjalistów. Przykład? Informatycy, programiści, robotycy, inżynierowie wszelkiej maści. Ale zaraz... czyżby roboty tworzyły nowe miejsca pracy?
Podczas dzielenia się obawami, zapomina się o jednej ważnej rzeczy: ktoś musi konstruować roboty. Projektować je. Konserwować. Mieć nad nimi kontrolę. Wprowadzać nowe, rewolucyjne idee. Stanowiska pracy zajmowane przez roboty niekoniecznie znikają. Po prostu ewoluują. Zmieniają się na wygodniejsze i bezpieczniejsze. Zauważcie, że zautomatyzowani pracownicy zabrali nam sprzed nosa zajęcia, które dla nas były zbyt trudne, zbyt niebezpieczne, zbyt męczące, a nawet i monotonne. Łatwiej jest naprawić robota, niż człowieka. Ale pewnie nie chcecie, żebym tylko mówiła. Chcecie liczb, które potwierdzą moje słowa.
Ok Weroniko, ale wciąż ktoś może stracić pracę. Można byłoby mi to zarzucić, gdyby nie to, że to nie pierwsza taka sytuacja w historii. Uważa się, że silnik parowy to jeden z największych wynalazków ludzkości. Ale czy jego powstanie nie zmieniło rynku zatrudnienia? Silnik ten wypierał powoli konie, którym tak bardzo ufano. Przez to coraz bardziej malało zapotrzebowanie choćby na kowali, którzy dbali o podkowy dla koni. Ale czy kowale "wymarli" w przeciągu chwili?
Na temat robotów w pracy powstała cała masa powielanych mitów. Wiele z nich wynika wyłącznie z niedokładnego poznania tematu!
Skąd pomysł, że ludzie nie będą pracować? Od razu przypomina mi się komiks z Kaczorem Donaldem mojego dzieciństwa, gdzie roboty zaczęły robić dosłownie wszystko za głównych bohaterów. Nie musieli nawet chodzić, bo malutkie maszyny ich wszędzie nosiły (ostatkami sił)! Diodak, wynalazca, był przerażony takim rozwojem spraw i starał się wyjaśniać bohaterom, że roboty te powstały wyłącznie po to, by ułatwiać codzienne obowiązki. Nie wyręczać z nich. Szkoda, że nie mogę znaleźć już tych komiksów u siebie na półce. Z chęcią wstawiłabym zdjęcie tego rozdziału.
W 2013 roku opublikowano bardzo ciekawą pracę odnośnie robotyzacji różnorodnych zawodów. "The future of employment: How susceptible are jobs to automation" napisana przez Michaela Osborne'a i Carla Frey'a bierze na warsztat w swoich przewidywaniach kilka czynników m.in. możliwość pracy w małym pomieszczeniu, umiejętności manualne, kompetencje społeczne. Całość opracowano w głównej mierze na danych z USA. Myślę, że takie rozważania mogą Was zainteresować, więc odpowiedzmy sobie na ostatnie pytanie w tym artykule: jaka jest szansa, że poszczególne transportowe zawody zostaną zautomatyzowane w przeciągu następnych kilkudziesięciu lat?
Roboty coraz bardziej ingerują w nasze życie i nie jest to nic złego! Mam nadzieję, że przekonałam Was na podstawie powyższych argumentów, że zautomatyzowane dzieła mają być wyłącznie naszymi przyjaciółmi. Nie rywalami na rynku pracy.
Wolframik, robot z komiksów Kaczora Donalda |
W 2013 roku opublikowano bardzo ciekawą pracę odnośnie robotyzacji różnorodnych zawodów. "The future of employment: How susceptible are jobs to automation" napisana przez Michaela Osborne'a i Carla Frey'a bierze na warsztat w swoich przewidywaniach kilka czynników m.in. możliwość pracy w małym pomieszczeniu, umiejętności manualne, kompetencje społeczne. Całość opracowano w głównej mierze na danych z USA. Myślę, że takie rozważania mogą Was zainteresować, więc odpowiedzmy sobie na ostatnie pytanie w tym artykule: jaka jest szansa, że poszczególne transportowe zawody zostaną zautomatyzowane w przeciągu następnych kilkudziesięciu lat?
Roboty coraz bardziej ingerują w nasze życie i nie jest to nic złego! Mam nadzieję, że przekonałam Was na podstawie powyższych argumentów, że zautomatyzowane dzieła mają być wyłącznie naszymi przyjaciółmi. Nie rywalami na rynku pracy.
0 komentarze: