Życie naukowców i inżynierów od zawsze było trudne. Społeczeństwo nie rozumiało ich, sami bardzo często zarabiali niewiele, a własne wynalazki potrafiły ich zabić. Dziś przedstawię Ci 7 motoryzacyjnych prekursorów, którzy mimo sporego wkładu w tę dziedzinę, zmarli w samotności, zapomnieniu bądź w ubóstwie.
Leontij Ł. Szamszurenkow
Nieważne skąd pochodzisz. Ważne dokąd zmierzasz: to dobra sentencja podsumowująca życie Szamszurenkowa. Choć mężczyzna należał do grupy chłopów zajmujących się gospodarstwami rolnymi, jego niezwykły talent, geniusz i umiejętność samodzielnej nauki sprawiły, że przyczynił się do rozwoju historii na czterech kółkach.
Naukowcy po dzień dzisiejszy nie są w stanie jednoznacznie określić wielu informacji o Szamszurenkowie, tzn. nie znamy daty jego śmierci, dokładnego dorobku technicznego i... przyczyny, która sprawiła, że trafił do więzienia. Wiemy jednak, że do tego doszło, a w trakcie swojego pobytu stworzył projekt pojazdu samojezdnego. Jego zamysł zyskał uznanie, więc pozwolono mężczyźnie wcielić go w życie.
Dzięki temu, opinia publiczna w 1739 roku ujrzała pojazd na 4 kołach, w którym ukryci ludzie napędzali koła. Wszystko co w zamian otrzymał to... drobna zapłata. Nikt więcej nie docenił wynalazków Szamszurenkowa, więc jego 5 minut sławy przeminęło z wiatrem.
Bożek od najmłodszych lat fascynował się majsterkowaniem, a jego wykształcenie i kariera prężnie się rozwijały. Był wystarczająco ambitny, by całe życie się uczyć i wystarczająco odważny, by postawić na swoim i nie słuchać negatywnych słów ludzi z otoczenia. Nic nie zwiastowało smutnego zakończenia jego żywota, szczególnie, że mężczyzna zarabiał na swoim dorobku!
Bożek urodził się w okresie rewolucji przemysłowej, tzn. w 1782 roku jako syn młynarza. Młodzieńcze lata spędził na Śląsku Cieszyńskim ale nie mógł znaleźć odpowiedniej pracy, która pozwoliłaby mu realizować techniczne pasje i wykorzystać wiedzę zdobytą w trakcie edukacji. Postanowił więc udać się pieszo do Pragi, gdzie zatrudnił się jako mechanik w Instytucie Politechnicznym.
Gdy miał 28 lat, szkoła odkupiła od Anglików maszynę parową. Ta niestety przed transportem została rozmontowana i żaden pracownik placówki nie potrafił jej z powrotem postawić na nogi. Żaden poza... naszym rodakiem. To zainspirowało Bożka do stworzenia własnego silnika parowego. Jego dzieło osiągnęło nawet większą moc od maszyny zakupionej z wysp. Odnoszący sukcesy Polak chciał jednak tworzyć więcej. Kolejny cel? Silnik i działający pojazd.
Znajomi Bożka próbowali ugasić jego pragnienie, sugerując aby sobie odpuścił, bo to marnowanie czasu, pieniędzy i sił. Mężczyzna był jednak zawzięty. I właśnie to doprowadziło go do sukcesu. W 1815 roku, zaprezentował pojazd z drewnianym nadwoziem oraz dwucylindrowym silnikiem. W roli kierownicy osadzono drążek.
Pojazd podbił serca opinii publicznej, a kolejne pokazy były płatne, dzięki czemu Bożek zarabiał na swojej pasji. Następnym zrealizowanym projektem pokaźnych rozmiarów stała się łódź z silnikiem parowym. Pierwsza oficjalna prezentacja tego technologicznego cudu zakończyła się... chwilę przed rozpoczęciem. Pogoda okazała się bowiem niesprzyjająca i nagła burza wywołała spore zamieszanie wśród publiki. Gdy rozpętał się chaos, ktoś ukradł wszystkie pieniądze Bożka.
To sprawiło, że mężczyzna nie miał grosza przy duszy, a pod wpływem ataków szału, zniszczył obie maszyny. Porzucił też marzenia o konstruowaniu. Właśnie to wydarzenie doprowadziło do tego, że utalentowany Polak zmarł w biedzie i zapomnieniu.
W ramach ciekawostki na koniec warto dodać, że nie tylko transport był obiektem zamiłowania Bożka. Tworzył on m.in. zegary, protezy i urządzenia tkackie.
Francuz od zawsze interesował się mechaniką i maszynami. Urodził się jednak w rodzinie zajmującej się rolnictwem, a pod koniec XVIII wieku ciężko, by dziedzina ta była zmechanizowana, jak dziś. Nic więc dziwnego, że będąc jeszcze młodzieńcem, wyruszył w poszukiwaniu szczęścia.
W trakcie swojej kariery zawodowej opracował mechanizm różnicowy (obecnie spotykany w każdym pojeździe, który może pokonywać zakręty) i skonstruował dyliżans parowy. Choć pracodawcy doceniali jego wiedzę i umiejętności (fabryka, w której pracował doczekała się dzięki niemu wielu usprawnień), nigdy nie zapisał się w historii na stałe. Zmarł w zapomnieniu.
"Zapomniany pionier" – tak nazywa się praca naukowa poświęcona w całości Dietzowi. Została ona napisana prawie 100 lat po jego śmierci. Czym zasłużył sobie na uhonorowanie takim tytułem?
Inżynier odziedziczył pasję do majsterkowania i motoryzacji po ojcu. Jean Dietz, taka była bowiem godność jego rodzica, opracował m.in. pojazdy na 10 kołach, pogłębiarkę wodną i kilka instrumentów muzycznych. Od początku dbał o to, by jego potomek był starannie wykształcony.
Charles Dietz skupił się na udoskonalaniu czegoś, co już istniało, czyli na dyliżansach. Z tą różnicą, że jego dyliżanse były parowe. Wraz z ojcem pracował również nad pociągami drogowymi.
Po latach pracy, konstruktor mógł przedstawić swój pociąg drogowy komisji w Paryżu. Osoby tam zasiadające doceniły prezentowaną maszynę i przyznały, że jest zwrotniejsza i szybsza od używanych na co dzień dyliżansów konnych.
Doszło jednak do konfliktu interesów. Gdy we Francji zaczęła rozwijać się kolej, doszło do coraz głośniejszej nagonki na pociągi drogowe. Na korzyść pojazdów drogowych nie wpłynął wypadek spowodowany przez maszynę Dietza. Choć mężczyzna był początkowo nieustraszony, w końcu dał za wygraną i skupił się na tworzeniu pomp. Już nigdy nie powrócił do tworzenia pojazdów drogowych, co sprawiło, że został zapomniany na lata. Nigdy jednak nie zwątpił w ideę tych maszyn i przeczuwał, że stanowią przyszłość ludzkości.
Mężczyzna uwielbiał rozważania teoretyczne i były one dla niego o wiele atrakcyjniejsze od działań praktycznych. Być może dlatego nigdy nie wprowadził swojego wynalazku, tzn. silnika spalinowego czterosuwowego, w życie.
Na początku swojej kariery związany był z koleją. Nie do końca podobała mu się praca, jaką wykonywał, więc poświęcił dobre warunki życia, by mieć czas na projekty teoretyczne. Zatrudnił się w słabo opłacanym fachu i wydał pracę "Badania nad praktycznymi i użytecznymi warunkami zmiany ciepła w siłę motoryczną". Opisał tam dokładnie działanie czterosuwowego silnika spalinowego. Za swoje osiągnięcia otrzymał nagrodę w postaci 3000 franków i patentu. W 1863 roku patent ten jednak przepadł, bo inżynier nie uiścił wymaganej wówczas kwoty.
Mimo to Alphonse Beau De Rochas dał inspirację następnym pokoleniom. Z jego pracy korzystali inni geniusze popychając tym samym motoryzację do przodu. Jednym z nich był m.in. Nikolaus Otto, niemiecki samouk.
Albert Pope spędził swoją młodość w wojsku. Zdobyta po latach ranga przynosiła mu zysk pieniężny, który zainwestował w otwarcie własnego przedsiębiorstwa. Tak oto zaczęła się przygoda mężczyzny z transportem. Zaczął jednak od rowerów.
Jego fabryka rowerów zyskała bardzo dużą popularność. Głowę przedsiębiorcy zaczęły jednak zaprzątać samochody, a poznanie uzdolnionego konstruktora, Hiramego Percy'ego Maxima, ułatwiło mu zrealizowanie nowych idei. Maxim uwielbiał eksperymentować i dzięki testom opracował idealną mieszaninę powietrza z parą benzyny do silnika spalinowego. Wspólnie wypróbowali wiele technologii, aż w końcu wypuścili coś innowacyjnego –czterosuwowy, dwucylindrowy pojazd z silnikiem spalinowym. Pope za życia otworzył wiele fabryk motoryzacyjnych, które nie utrzymały się na rynku po jego śmierci. Został bardzo szybko zapomniany po opuszczeniu tego świata.
Selden jest oficjalnym wynalazcą samochodu, lecz jego karierę z powodzeniem zniszczył Ford. Tak oto można przedstawić życie tego Amerykanina w jednym zdaniu. Selden jest jednak na tyle ciekawą osobą, że szkoda byłoby zamykać jego osiągnięcia w ten sposób.
Konstruktor należy do grupy ludzi, których biografie zaczynają się od słów "zawsze uwielbiał majsterkować, był złotą rączką, realizował się w technice". I tak jak poprzednik, jego młodość jest związana z wojskowością. Po wzięciu udziału jako ochotnik w wojnie domowej, wrócił do swoich pasji, a wiedzę pogłębiał jako pracownik urzędu patentowego.
Selden został tam należycie doceniony ze względu na swoją wiedzę, ambicje i chęć nauki. Otrzymał posadę rzecznika patentowego, co wykorzystał, by zastrzec projekt, na którego realizację nie miał pieniędzy. O jaki projekt chodzi?
Amerykanina fascynowało zbudowanie samochodu korzystając z dotychczasowych zdobyczy, a szczególnie silnika spalinowego stworzonego przez George'a Braytona. Ten jednak był ogromny, więc należało opracować jego mniejszą wersję. Patent złożył w 1879 roku.
Selden zapewnił sobie tym samym dodatkowe źródło dochodu. Każda osoba, która w USA chciała stworzyć bądź ulepszyć pojazd z silnikiem musiała kupić od konstruktora prawa do tego. W taki sposób został określony patent. Choć wielu uszanowało istnienie patentu, Henry Ford wraz z 4 innymi przedsiębiorcami postanowiło powiedzieć "nie". Mężczyźni podjęli się konfliktu prawnego. Początkowo sędzia orzekł wygraną po stronie Seldena, lecz Ford nie dał sobie w kaszę dmuchać. Odwołał się i... wygrał. Rzecznik tym samym stracił swoje źródło dochodu.
Nie chciał jednak kończyć w ten sposób kariery konstruktora. Wciąż tworzył i podejmował się współprac z różnymi przedsiębiorstwami ale nic z tego nie sprawiło, że zapisał się na stałe w historii motoryzacji. Zmarł mając 75 lat, a przyczyną jego śmierci był udar mózgu.
Samochody to coś więcej, niż Ford, Austin czy Citroen. Rzadko pamięta się, że za obecnymi maszynami stoi cała masa inżynierów, konstruktorów i wynalazców, którzy przez lata dokładali malutkie cegiełki. Niemożliwe byłoby docenienie w jednym artykule wszystkich niedocenionych, dlatego jeśli znasz historię kogoś ważnego dla rozwoju transportu drogowego, to koniecznie opisz ją w komentarzach!
Naukowcy po dzień dzisiejszy nie są w stanie jednoznacznie określić wielu informacji o Szamszurenkowie, tzn. nie znamy daty jego śmierci, dokładnego dorobku technicznego i... przyczyny, która sprawiła, że trafił do więzienia. Wiemy jednak, że do tego doszło, a w trakcie swojego pobytu stworzył projekt pojazdu samojezdnego. Jego zamysł zyskał uznanie, więc pozwolono mężczyźnie wcielić go w życie.
Dzięki temu, opinia publiczna w 1739 roku ujrzała pojazd na 4 kołach, w którym ukryci ludzie napędzali koła. Wszystko co w zamian otrzymał to... drobna zapłata. Nikt więcej nie docenił wynalazków Szamszurenkowa, więc jego 5 minut sławy przeminęło z wiatrem.
Może stąd inspiracja do Flinstonów? ;) |
#2
Józef Bożek
Bożek urodził się w okresie rewolucji przemysłowej, tzn. w 1782 roku jako syn młynarza. Młodzieńcze lata spędził na Śląsku Cieszyńskim ale nie mógł znaleźć odpowiedniej pracy, która pozwoliłaby mu realizować techniczne pasje i wykorzystać wiedzę zdobytą w trakcie edukacji. Postanowił więc udać się pieszo do Pragi, gdzie zatrudnił się jako mechanik w Instytucie Politechnicznym.
Gdy miał 28 lat, szkoła odkupiła od Anglików maszynę parową. Ta niestety przed transportem została rozmontowana i żaden pracownik placówki nie potrafił jej z powrotem postawić na nogi. Żaden poza... naszym rodakiem. To zainspirowało Bożka do stworzenia własnego silnika parowego. Jego dzieło osiągnęło nawet większą moc od maszyny zakupionej z wysp. Odnoszący sukcesy Polak chciał jednak tworzyć więcej. Kolejny cel? Silnik i działający pojazd.
Znajomi Bożka próbowali ugasić jego pragnienie, sugerując aby sobie odpuścił, bo to marnowanie czasu, pieniędzy i sił. Mężczyzna był jednak zawzięty. I właśnie to doprowadziło go do sukcesu. W 1815 roku, zaprezentował pojazd z drewnianym nadwoziem oraz dwucylindrowym silnikiem. W roli kierownicy osadzono drążek.
Pojazd podbił serca opinii publicznej, a kolejne pokazy były płatne, dzięki czemu Bożek zarabiał na swojej pasji. Następnym zrealizowanym projektem pokaźnych rozmiarów stała się łódź z silnikiem parowym. Pierwsza oficjalna prezentacja tego technologicznego cudu zakończyła się... chwilę przed rozpoczęciem. Pogoda okazała się bowiem niesprzyjająca i nagła burza wywołała spore zamieszanie wśród publiki. Gdy rozpętał się chaos, ktoś ukradł wszystkie pieniądze Bożka.
To sprawiło, że mężczyzna nie miał grosza przy duszy, a pod wpływem ataków szału, zniszczył obie maszyny. Porzucił też marzenia o konstruowaniu. Właśnie to wydarzenie doprowadziło do tego, że utalentowany Polak zmarł w biedzie i zapomnieniu.
W ramach ciekawostki na koniec warto dodać, że nie tylko transport był obiektem zamiłowania Bożka. Tworzył on m.in. zegary, protezy i urządzenia tkackie.
#3
Onesiphore Pecqueur
Francuz od zawsze interesował się mechaniką i maszynami. Urodził się jednak w rodzinie zajmującej się rolnictwem, a pod koniec XVIII wieku ciężko, by dziedzina ta była zmechanizowana, jak dziś. Nic więc dziwnego, że będąc jeszcze młodzieńcem, wyruszył w poszukiwaniu szczęścia.
W trakcie swojej kariery zawodowej opracował mechanizm różnicowy (obecnie spotykany w każdym pojeździe, który może pokonywać zakręty) i skonstruował dyliżans parowy. Choć pracodawcy doceniali jego wiedzę i umiejętności (fabryka, w której pracował doczekała się dzięki niemu wielu usprawnień), nigdy nie zapisał się w historii na stałe. Zmarł w zapomnieniu.
#4
Charles Dietz
"Zapomniany pionier" – tak nazywa się praca naukowa poświęcona w całości Dietzowi. Została ona napisana prawie 100 lat po jego śmierci. Czym zasłużył sobie na uhonorowanie takim tytułem?
Inżynier odziedziczył pasję do majsterkowania i motoryzacji po ojcu. Jean Dietz, taka była bowiem godność jego rodzica, opracował m.in. pojazdy na 10 kołach, pogłębiarkę wodną i kilka instrumentów muzycznych. Od początku dbał o to, by jego potomek był starannie wykształcony.
Charles Dietz skupił się na udoskonalaniu czegoś, co już istniało, czyli na dyliżansach. Z tą różnicą, że jego dyliżanse były parowe. Wraz z ojcem pracował również nad pociągami drogowymi.
Po latach pracy, konstruktor mógł przedstawić swój pociąg drogowy komisji w Paryżu. Osoby tam zasiadające doceniły prezentowaną maszynę i przyznały, że jest zwrotniejsza i szybsza od używanych na co dzień dyliżansów konnych.
Doszło jednak do konfliktu interesów. Gdy we Francji zaczęła rozwijać się kolej, doszło do coraz głośniejszej nagonki na pociągi drogowe. Na korzyść pojazdów drogowych nie wpłynął wypadek spowodowany przez maszynę Dietza. Choć mężczyzna był początkowo nieustraszony, w końcu dał za wygraną i skupił się na tworzeniu pomp. Już nigdy nie powrócił do tworzenia pojazdów drogowych, co sprawiło, że został zapomniany na lata. Nigdy jednak nie zwątpił w ideę tych maszyn i przeczuwał, że stanowią przyszłość ludzkości.
#5
Alphonse Beau De Rochas
Mężczyzna uwielbiał rozważania teoretyczne i były one dla niego o wiele atrakcyjniejsze od działań praktycznych. Być może dlatego nigdy nie wprowadził swojego wynalazku, tzn. silnika spalinowego czterosuwowego, w życie.
Na początku swojej kariery związany był z koleją. Nie do końca podobała mu się praca, jaką wykonywał, więc poświęcił dobre warunki życia, by mieć czas na projekty teoretyczne. Zatrudnił się w słabo opłacanym fachu i wydał pracę "Badania nad praktycznymi i użytecznymi warunkami zmiany ciepła w siłę motoryczną". Opisał tam dokładnie działanie czterosuwowego silnika spalinowego. Za swoje osiągnięcia otrzymał nagrodę w postaci 3000 franków i patentu. W 1863 roku patent ten jednak przepadł, bo inżynier nie uiścił wymaganej wówczas kwoty.
Mimo to Alphonse Beau De Rochas dał inspirację następnym pokoleniom. Z jego pracy korzystali inni geniusze popychając tym samym motoryzację do przodu. Jednym z nich był m.in. Nikolaus Otto, niemiecki samouk.
#6
Albert August Pope
Albert Pope spędził swoją młodość w wojsku. Zdobyta po latach ranga przynosiła mu zysk pieniężny, który zainwestował w otwarcie własnego przedsiębiorstwa. Tak oto zaczęła się przygoda mężczyzny z transportem. Zaczął jednak od rowerów.
Jego fabryka rowerów zyskała bardzo dużą popularność. Głowę przedsiębiorcy zaczęły jednak zaprzątać samochody, a poznanie uzdolnionego konstruktora, Hiramego Percy'ego Maxima, ułatwiło mu zrealizowanie nowych idei. Maxim uwielbiał eksperymentować i dzięki testom opracował idealną mieszaninę powietrza z parą benzyny do silnika spalinowego. Wspólnie wypróbowali wiele technologii, aż w końcu wypuścili coś innowacyjnego –czterosuwowy, dwucylindrowy pojazd z silnikiem spalinowym. Pope za życia otworzył wiele fabryk motoryzacyjnych, które nie utrzymały się na rynku po jego śmierci. Został bardzo szybko zapomniany po opuszczeniu tego świata.
#7
George Baldwin Selden
Selden jest oficjalnym wynalazcą samochodu, lecz jego karierę z powodzeniem zniszczył Ford. Tak oto można przedstawić życie tego Amerykanina w jednym zdaniu. Selden jest jednak na tyle ciekawą osobą, że szkoda byłoby zamykać jego osiągnięcia w ten sposób.
Konstruktor należy do grupy ludzi, których biografie zaczynają się od słów "zawsze uwielbiał majsterkować, był złotą rączką, realizował się w technice". I tak jak poprzednik, jego młodość jest związana z wojskowością. Po wzięciu udziału jako ochotnik w wojnie domowej, wrócił do swoich pasji, a wiedzę pogłębiał jako pracownik urzędu patentowego.
Selden został tam należycie doceniony ze względu na swoją wiedzę, ambicje i chęć nauki. Otrzymał posadę rzecznika patentowego, co wykorzystał, by zastrzec projekt, na którego realizację nie miał pieniędzy. O jaki projekt chodzi?
Amerykanina fascynowało zbudowanie samochodu korzystając z dotychczasowych zdobyczy, a szczególnie silnika spalinowego stworzonego przez George'a Braytona. Ten jednak był ogromny, więc należało opracować jego mniejszą wersję. Patent złożył w 1879 roku.
Selden zapewnił sobie tym samym dodatkowe źródło dochodu. Każda osoba, która w USA chciała stworzyć bądź ulepszyć pojazd z silnikiem musiała kupić od konstruktora prawa do tego. W taki sposób został określony patent. Choć wielu uszanowało istnienie patentu, Henry Ford wraz z 4 innymi przedsiębiorcami postanowiło powiedzieć "nie". Mężczyźni podjęli się konfliktu prawnego. Początkowo sędzia orzekł wygraną po stronie Seldena, lecz Ford nie dał sobie w kaszę dmuchać. Odwołał się i... wygrał. Rzecznik tym samym stracił swoje źródło dochodu.
Nie chciał jednak kończyć w ten sposób kariery konstruktora. Wciąż tworzył i podejmował się współprac z różnymi przedsiębiorstwami ale nic z tego nie sprawiło, że zapisał się na stałe w historii motoryzacji. Zmarł mając 75 lat, a przyczyną jego śmierci był udar mózgu.
Samochody to coś więcej, niż Ford, Austin czy Citroen. Rzadko pamięta się, że za obecnymi maszynami stoi cała masa inżynierów, konstruktorów i wynalazców, którzy przez lata dokładali malutkie cegiełki. Niemożliwe byłoby docenienie w jednym artykule wszystkich niedocenionych, dlatego jeśli znasz historię kogoś ważnego dla rozwoju transportu drogowego, to koniecznie opisz ją w komentarzach!
Z czego korzystałam tworząc artykuł:
Aleksander Marian Rostocki, "Poczet twórców motoryzacji", Wydawnictwo ZP, Warszawa 2009
James Flink, "The automobile age", 1988
www.britannica.com
0 komentarze: