Pamięć o Lusitanii się zaciera. Choć jej zatonięcie to jedna z tragicznych katastrof morskich, ułożenie na osi czasu między smutnym losem Titanica i wybuchem I wojny światowej sprawia, że rzadko o niej się wspomina.
Film Jamesa Camerona, "Titanic", sprawił, że nawet osoby niezainteresowane transportem morskim na zawsze zapamiętają historyczne zderzenie z górą lodową. Z kolei o konflikcie światowym, który zaangażował wiele państw, od lat opowiada się na lekcjach historii. Między tymi dwoma epizodami znajduje się opadająca na dno Lusitania, na pokładzie której zginęło 1 198 osób.
Parowiec zbudowany w stoczni Wallsend od zawsze budził podziw. Prócz wewnętrznego przepychu, słynął z solidniejszej konstrukcji od Titanica. Kopuła ozdobiona była freskami, a rzeźbione panele pozłocono. Piękno łączono z funkcjonalnością. Na pokładzie działały windy, można było korzystać ze światła elektrycznego i telegrafu bezprzewodowego. Kuchnia była w stanie wydawać 10 000 posiłków dziennie. Dzieci będące pasażerami Lusitanii mówiły: "wyglądał jak potwór".
RMS Lusitania zdobyła czterokrotnie Błękitną Wstęgę Atlantyku, czyli wyróżnienie dla statku, który w jak najszybszym czasie przepłynie Ocean Atlantycki.
Dla przykładu, według konwencji genewskiej statki szpitalne, które niosły pomoc w czasie konfliktów zbrojnych, nie powinny być atakowane. Jednak ze względu na swoje wymiary stawały się bardzo łatwym celem. Były duże, a więc ich zwrotność malała. Nie mogły też wykonywać gwałtownych manewrów, ponieważ ich zadaniem było zapewnienie pacjentom bezpieczeństwa. Dlatego też jednostki te stawały się ofiarami.
Nowojorska gazeta w dzień wypłynięcia Lusitanii ostrzegała pasażerów przed wejściem na pokład, pisząc o napiętych stosunkach między Niemcami i Wielką Brytanią. Jedna z ocalałych pasażerek wspomniała jednak, że nigdy o takim komunikacie nie słyszała. Do tragedii doszło kilka dni później, czyli 7 maja. Gdy jednostka znajdowała się w pobliżu Old Head of Kinsale w Irlandii, została zauważona przez u-boota U-20.
Okręt wystrzelił torpedę trafiając w dziób Lusitanii. Po chwili doszło do kolejnego wybuchu, którego nikt się nie spodziewał. Statek przechylił się na prawą burtę i zatonął w 18 minut. Przeżyły 764 osoby. Ciała dopływały nawet do Walii, a za ich wydobycie przewidywano nagrodę.
W katastrofie tej zginęło 128 obywateli USA, co stało się motywacją dla Ameryki do przyłączenia się do wojny. Świat widział w Wielkiej Brytanii bezbronną ofiarę, a w Niemczech agresorów.
Zatonięcie Lusitanii pozostawiło więcej pytań, niż odpowiedzi. Dlaczego statek poszedł na dno tak szybko? Co było powodem drugiego wybuchu? Czy na pokładzie przewożono potajemnie materiały wybuchowe? Przyczyna drugiego wybuchu spędzała naukowcom sen z powiek przez dziesiątki lat... Przez cały czas wrak zajmowało się wielu ochotników. Często wykorzystywano te same maszyny i urządzenia, którymi badano Titanica. Śladami tonącej jednostki podążały m.in. 2-osobowe łodzie podwodne Delta.
Zakładano wiele scenariuszy. Jeden z nich to wystrzelenie drugiej torpedy przez u-boota U-20. Wszystko jednak wskazywało na to, że okręt zaatakował parowiec tylko raz. Inna idea to potajemny transport broni i ładunków wybuchowych. Badacze stawiali, że na pokładzie znalazły się bomby, zapalniki, strzelby, pociski odłamkowe i bawełna strzelnicza. Ale najbardziej prawdopodobna teza to pęknięcie kotła. Gdy statek tonął, do kotła z rozgrzaną wodą zaczęła napływać zimna. Zbiornik wówczas pękł i potwierdzając relacje świadków – wywołał huk.
Blask spoczywającej na dnie Lusitanii na zawsze zostanie przyćmiony historią sławnego Titanica. Mam nadzieję, że niniejszy artykuł choć trochę przybliżył smutny los zapomnianego parowca.
Z czego korzystałam tworząc artykuł:
Film dokumentalny "Legendarne wraki - Transatlantyk Lusitania"
T. Bailey, The Sinking of the Lusitania, Oxford University Press
atlanticliners.com, The History of the RMS Lusitania
0 komentarze: