Czy chciałbyś zbudować wagę dla astronautów? A może drogi
mikroskop pragniesz zastąpić własnym telefonem komórkowym? Bądź też chwilowo
przetransformować go na projektor w celu wyświetlenia filmu? Czas na zapoznanie
się z książkami, które przekonają Cię, że o fizyce można pisać jak najbardziej
po ludzku!
Widoczne na powyższej fotografii pozycje są wyłącznie
częścią obszernej serii "Laboratorium w szufladzie" skupionej na
praktycznych zagadnieniach z zakresu nauk ścisłych i techniki. Są one zbiorami
zróżnicowanych doświadczeń z wielu dziedzin: począwszy od elektryczności po
interferencję, kończąc na drganiach. Zróżnicowanych nie tylko z powodu zakresu
materiału- są one bowiem podzielone na poziomy trudności. Dopiero co zaczynasz
przygodę z domowym laboratorium? Nie ma problemu! Jesteś specjalistą i szukasz
czegoś nietuzinkowego? Również możesz śmiało sięgnąć po te pozycje. Stopień
trudności określony jest przez wymagany sprzęt, niebezpieczeństwo, jakie niesie
ze sobą wykonywany eksperyment i zasób wiedzy potrzebny do powiedzenia się
pracy.
Po takim wstępie, możemy zabrać się za dokładniejsze
omawianie każdej z książek. Na pierwszy rzut pójdzie lepiej przygotowana
pozycja Bogdana Janusa i Jacka Błoniarza- Łuczaka „Fizyka”. Każdy projekt
podzielony jest na kilka sekcji: listę niezbędnych przyrządów, przebieg
doświadczenia, wyjaśnienie teoretyczne, ciekawostki, a dla zainteresowanych
bardziej- kluczowe hasła po polsku i angielsku, które umożliwią bliższe
poznanie zagadnienia. Najwięcej doświadczeń oznaczono kolorem żółtym- średnio trudne, które mogą stanowić zagrożenie wyłącznie w przypadku nieostrożności, czy też pewnych braków wiedzy. Na drugim miejscu uplasowały się eksperymenty najłatwiejsze, a niedaleko za nimi- te przeznaczone dla specjalistów. Każdy projekt opatrzony jest fotografiami oraz wieloma schematami, czy grafikami- autorzy sami piszą, że wszystkie eksperymenty umieszczone w książce zostały przez nich wykonane wcześniej. Dlatego też każdy domowy naukowiec powinien zapoznać się z dodawanymi w tekście wskazówkami i odczuciami prekursorów! Na końcu książki znalazł się kilkustronicowy dodatek. Jaki? A tego już Wam nie zdradzę. :)
Jak
już wspomniałam wcześniej- umieszczony w książce spis projektów raczy
nas wieloma ciekawymi pomysłami. Między innymi z optyki, której mimo to
poświęcono osobny tom! Po co? Pan Zasław Adamek, twórca zbioru, zadaje
czytelnikowi już na wstępie pytanie:
Czym byłaby cywilizacja bez lunety i mikroskopu, dwóch instrumentów, które pozwoliły obejrzeć dwa przeciwne krańce skali otaczających nas zjawisk?
A
tym samym bezsprzecznie podkreśla wagę tej dziedziny i argumentuje
powstanie owej książki. Jest ona obszerniejsza od poprzednika, lecz po
przeczytaniu "Fizyki", odnoszę wrażenie, że "Optyka" jest w pewnym
sensie niepełna. Brakuje mi klarownego oznaczenia stopnia trudności.
Brakuje mi bezpośredniej listy niezbędnych elementów. Wyobraźcie sobie,
czym byłaby np. książka kucharska bez wypunktowanych składników na
początku? Brakuje mi tak obszernych wyjaśnień i dodatków teoretycznych,
ale zarzucenie ich całkowitego deficytu byłoby nie fair z mojej strony-
gdzieniegdzie można doczekać się takiej wstawki, chociażby równania
soczewki!
Tutaj
miejsca na podium ulegają zmianie- najwięcej eksperymentów opatrzono
kolorem zielonym- czyli najłatwiejsze, nie stanowiące zagrożenia nawet
dla laika. Tuż za nimi uplasowały się projekty pomarańczowe, a na samym
końcu- te najtrudniejsze. I nie zapomnijmy o kolejnym dodatku
umieszczonym w książce.
Za
2 miesiące będę główkować w eleganckiej sukience nad przygotowanym
przez CKE arkuszem z zadaniami, zwanym maturą. Jako, że zdaję m.in.
fizykę, uderzył mnie w książkach jeden fakt- fachowe, lecz zarazem
zrozumiałe omówienie wielu zagadnień pojawiających się na egzaminie
dojrzałości. Efekt Dopplera, soczewki, ładunki elektryczne, czy prędkość
dźwięku to tak naprawdę mała ich część. Autorzy edukują, ale dają nam
do zrozumienia, że odrzucają podręcznikowy sposób wyjaśniania wielu
zjawisk. Dlatego też z czystym sumieniem mogę polecić obie książki
maturzystom.
Niektórym może nasunąć się pytanie- a po co wydawać pieniądze na coś, co można znaleźć w Internecie? Odpowiedź jest prosta! Bo to właśnie tu wszelkie projekty zostały przetestowane. Tu jest wszystko na swoim miejscu, przystępnie i wyczerpująco, więc nie trzeba przeskakiwać ze strony na stronę i przeszukiwać w czeluściach sieci potrzebnych informacji (a wiemy jak często kończą się takie internetowe wędrówki). I nie są to pozycje napisane przez przypadkowe osoby, jak to w Internecie bywa, a specjaliści, którym należy zaufać.
To jak? Stworzysz z własnej szuflady mini laboratorium?
0 komentarze: