O TYM, JAK POLAK POKONAŁ HEJTY I ZBUDOWAŁ NAJWYŻSZĄ KOLEJ NA ŚWIECIE. ALE NIE W POLSCE.

By | 12:15:00 2 comments
Centralna Kolej Transandyjska zdobyła miliony serc na całym świecie. Jak na swe czasy, okazała się być takim technologicznym hitem, że ludzie nie dopuszczali jej istnienia do umysłów. A zanim powstała, była obśmiana, odrzucona i skwitowana jako bezsensowna mrzonka. Mimo to, stała się najwyższą konstrukcją, jaką kiedykolwiek postawił człowiek. I pomyśleć, że wszystko za sprawą jednego Polaka na emigracji...

 fot. Kabelleger / David Gubler, CC BY-SA, Wikipedia.org; licencja: Creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/


Ernest Malinowski, tak brzmi bowiem godność bohatera naszego artykułu, urodził się w Wołyniu, a stał się bohaterem narodowym Peru. Z przystankiem we Francji- w stolicy tego kraju ukończył ze świetnymi wynikami Szkołę Budowy Mostów i Dróg. Wydawałoby się, że skoro jego rodzina zasłynęła jako prawdziwi patrioci, mamy do czynienia z Europejczykiem pełną gębą. A jednak pojawił się w Ameryce Południowej. I to nie przejazdem.

Narodowowyzwoleńcze akty jego brata uczestniczącego w powstaniu listopadowym i głowy rodziny angażującej się w sejm powstańczy sprawiło, że rodzina Malinowskich została zmuszona do emigracji z terytorium ojczyzny. Postanowili zamieszkać we Francji. Jako obcokrajowcy, mieli mniejsze możliwości rozwoju kariery, aniżeli Francuzi z krwi i kości. Pracujący nad banalnymi projektami Ernest czuł, że jest stworzony do czegoś większego. Więc los postanowił dać mu szansę...

Ówczesny prezydent Peru, Ramón Castilla, rozpoczął właśnie pracę nad rozwojem swojego państwa. Zamiast postawić jednak na inżynierów z ojczyzny, postanowił ściągnąć kilku z Europy. Tak, między innymi Ernesta Malinowskiego, który przyjął posadę rządowego inżyniera i specjalisty od budownictwa kolejowego. Po zrealizowaniu kilku projektów nadszedł czas na ten przełomowy i decydujący: mając 41 lat zaproponował przeprowadzanie pociągów towarowych przez Andy. Nie trzeba być jednak wieloletnim specjalistą logistycznym, aby wiedzieć jak nieprzyjaznym dla kolei środowiskiem są wysokie i strome góry. A szczególnie biorąc pod uwagę, że mówimy o XIX wieku! Nic więc dziwnego, że idea ta została wyśmiana i nazwana niemożliwą do stworzenia, całkowicie odrzucona. Odrzucana bywała nawet po jej powstaniu!
 Budowa przedstawiała tak w szczegółach, jak i w całości tyle osobliwości, że inżynierowie europejscy długo w nią uwierzyć nie chcieli, uważając za oszustwo. Trzeba było dopiero każdego ministra europejskiego, każdego z admirałów angielskich lub francuskich, w miarę jak przybywali do Callao, zapraszać po kolei w tę jednodniową wprawdzie, ale pełną osobliwości wycieczkę, by wreszcie w Europie uwierzono w istnienie nadzwyczajnego dzieła.
Malinowski planował, by trasa ta służyła do przetransportowania dóbr wydobytych z pobliskich gór, wprost do jednego z portów- Callao. Problemem było jednak zdobycie odpowiednich funduszy... Ale historia udowodniła nam- każde, nawet najdziwniejsze wynalazki i pomysły znajdą swoich zwolenników. A w tym przypadku wraz ze zwolennikami, przybyły też pieniądze! Pomysł poparli bowiem prezydent Peru- Manuel Pardo, a także inwestor- Henry Meiggs.

Budowę najwyższej przez stulecie konstrukcji rozpoczęto po symbolicznym położeniu kamienia węgielnego. Co zaskakujące- inwestycja nie pochłonęła wyłącznie sporych nakładów finansowych, lecz także niemałą liczbę ludzkich i zwierzęcych żyć... Tak jak podczas tworzenia Kolei Transsyberyjskiej! Co nie oznacza, że Malinowski uwieczniając swoją wizję na papierze, bezradnie i bez skrupułów przypatrywał się ginącym istotom.

Podczas kontroli bieżących prac, nierzadko wspinał się na wysokie góry i spuszczał się na linach ku otchłaniom przepaści. Organizował wyjątkowych pracowników, np. Indian, którzy zajmowali się mostami wiszącymi i sprowadzał nieporównywalnie lepszej jakości materiały do budowy, chociażby sosnę kalifornijską. 

Niestety jednak, cel uświęca środki. Niebezpieczny teren, na którym tworzono kawał niezwykłej historii nie był jedynym podłożem zgonów tysięcy ludzi. W owym czasie wybuchła epidemia znana pod nazwą verruga. Zabiła wielu Chilijczyków, którzy pracowali w znojach nad ambitnym projektem. Reszta obywateli Chile, którzy uszli z życiem, postanowili opuścić budowę. Zastąpili więc ich Chińczycy. Co nie oznacza, że choroba wraz z zachodnimi mieszkańcami Ameryki Południowej odeszła w zapomnienie. 

Intensywna gorączka i towarzyszące jej wrzody zabijały nawet najsilniejszych pracowników. I zapewne pozbyłyby się każdego ze śmiałków, gdyby nie... pewien student medycyny! Młodzieniec, Daniel Carrion, opracował odpowiednią szczepionkę, która miała za zadanie zastopować masowe zgony. Sam zmarł, przedawkowując eksperymentowanie na sobie dla dobra ludzi (cóż to za prometeizm). Ale to właśnie dzięki jego ogromnemu poświęceniu, opanowano epidemię i kontynuowano prace. 1:0, antyszczepionkowcy.

Każdy pracownik musiał stawić czoła ogromnym wyzwaniom: ze stromych zboczy nieraz spadało wiele zwierząt pociągowych, ludzie zmagali się z chorobą wysokościową i podkładanymi przez naturę kłodami- śnieżycami, lawinami kamiennymi, czy też silnymi wiatrami. Prace były także przerywane przez kryzys gospodarczy i wojnę z Chile. 
 
Jednak wysiłek nie poszedł na marne! Z rąk ludzkich powstała konstrukcja, której najwyższe części sięgają wysokości 4817 m n.p.m. Na trasie, która mierzy zaledwie 220 km, stworzono aż 62 tunele, a najdłuższy z nich rozciąga się na kilometr. Prócz osiągania rekordowych liczb, międzynarodowi konstruktorzy mieli okazję wypróbować nowe metody budownictwa, chociażby wiercenia z użyciem sprężonego powietrza.

Ernest Malinowski jest osobą trochę w swojej ojczyźnie zapomnianą. Ale Peruwiańczycy o Polaku pamiętać będą zawsze, m.in. dlatego, że jego pomnik stoi w najwyższym punkcie na całej trasie- na przełęczy Ticlio. Jest to surowa pamiątka, z podobizną inżyniera odlaną z brązu, na której umieszczono godło polskie i peruwiańskie, a całość uwieńczona jest napisem:
Ernest Malinowski 1818-1899. Inżynier polski, patriota peruwiański, bohater obrony Callao 1866, budowniczy Centralnej Kolei Transandyjskiej.

Może nasunąć się jednak pytanie- niby trasa miała służyć przewozom ładunków, ale czy jest szansa na jakąś krótką wycieczkę? Owszem, jest, ale to kwestia nieco problematyczna. Od roku 1992 częstotliwość przewozów pasażerskich zmalała, a na dzień dzisiejszy prowadzi się je tylko w porze suchej, tj. od kwietnia do października i to wyłącznie raz w miesiącu. A bilety należy zamówić z dużym wyprzedzeniem czasowym. Miejsc dla klientów jest mniej, niż kiedyś. Ale ich samych liczba nie zmalała. 


Ernest Malinowski na znaczkach, źródło: poczta-polska.pl

Centralna Kolej Transandyjska została już zrzucona z piedestału i nie jest najwyższą na świecie linią. Pozycję tę zajmują w zastępstwie Chińczycy wraz ze swoją Koleją Tybetańską. Lecz to wciąż nie ujmuje wyjątkowości polsko-peruwiańskiej konstrukcji, która udowodniła, że nawet jeśli tłumy uważają coś za niemożliwe, to jeśli masz wizję, to musisz w nią wierzyć do samego końca.





Z czego korzystałam tworząc artykuł:
"Ernest Malinowski, konstruktor kolei transandyjskiej"- Danuta Bartkowiak
"Polski słownik biograficzny"- Stanisław Brzozowski
www.lima.msz.gov.pl
Nowszy post Starszy post Strona główna

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis! Szkoda, że nic do tej pory nie wiedziałam o tym polaku - geniuszu.. Zapraszam do siebie http://nouw.com/sylviastyle

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli standardowo, kiedy większość uważa coś za niemożliwe do wykonania to wtedy przychodzi człowiek, który o tym nie wie i to robi, w tym przypadku z niesamowitym efektem :D
    Tak już na zupełnie poważnie, myślę że gdyby obecnie żył człowiek pokroju Ernesta Malinowskiego to na Słowację jeździłbym pociągiem (zresztą pewnie nie tylko ja) i to nie przez Zwardoń, Zebrzydowice czy Muszynę tylko przez Zakopane ;)

    OdpowiedzUsuń